Jan Kobuszewski (1934 – 2019)
Wspomnienie
„On stworzył oryginalną postać człowieka, który ciągle mierzy się z trudnościami stwarzanymi przez życie” - tak w 1978 roku powiedział Stanisław Dygat. I choć polski pisarz i felietonista wyraził się tak wcale nie o Janie Kobuszewskim, a o Charliem Chaplinie, zaraz dodając jeszcze: „Właściwie ten Chaplin w każdym z nas jest i to codziennie” - trudno jednakże nie oprzeć się wrażeniu, że słowa te pasują w dużej mierze również i do Jana Kobuszewskiego, z którym pożegnaliśmy się we wrześniu tego roku…
Porównania twórczości scenicznej, estradowej i filmowej Kobuszewskiego do Chaplinady nasunęły się także choćby Agnieszce Osieckiej, która w swojej „Fotonostalgii” jakże trafnie zanotowała:
„Kobuszewski jest graficzny. Powinny wszędzie wisieć plakaty, obrazy i znaki drogowe z postacią Kobuszewskiego w tańcu. Powinien powstać serial filmów animowanych pod tytułem »Przygody młodego znaku zapytania«, a w roli znaku zapytania powinien wystąpić Jan Kobuszewski. Powinien być prowadzony w szkole teatralnej i filmowej specjalny kurs pt. »Fenomen aktorstwa Jana Kobuszewskiego«, ponieważ to jest aktorstwo, które zaprzecza wszelkim banalnym kanonom. Kanony powiadają, że nie powinno się przerysowywać, robić małpy, wyginać we wszystkie strony i śmiać się z własnych dowcipów, a Janek K. przegrywa, wygina i robi, a mimo to jest cudowny. Powinien, krótko mówiąc, narodzić się reżyser filmowy, który by życie poświęcił kręceniu komedii z Kobuszewskim, ponieważ warto. Tak się jednak nie stało i Janek Kobuszewski jest zmarnowanym Chaplinem polskiego kina”.
Bo Jan Kobuszewski jest w każdym z nas, zwłaszcza w tej wciąż jeszcze sporej grupie rodaków, którzy pamiętają, że nie tylko cukier i mięso były kiedyś na kartki, że tzw. PRL budowała wraz z nami cała masa fachowców z Jasiami, co to terminowali u nich na nauce, a jak coś nie wyszło, to „przyszedł walec i wyrównał”. Kobusz jest wśród tych, co nie mogą powstrzymać uśmiechu, gdy usłyszą „Dobranoc państwu”, bo dla kilku pokoleń Polaków to nie są tylko dwa słowa, a niezapomniane pożegnanie „Bajek dla dorosłych”, jest on również wśród tych z Państwa, którzy już wiedzą że „dana woda, napotykając na otwór, czyli szczelinę, wypływa”… i że „chamstwu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom” (nawet jeśli nie do końca wiadomo, jak to zapisać, choć zawsze z „wężykiem”).
Bo Pan Janek z Kabaretu Olgi Lipińskiej był zawsze z nami w najtrudniejszych chwilach i jako jeden z absztyfikantów w „Ożenku” Gogola i jako Fredrowski kapelan z „Dam i huzarów”, który powtarzał nam wszystkim: „Nie uchodzi, nie uchodzi”, choć czasem też w teatrze telewizji „tylko” komentował rzeczywistość w „Nie igra się z miłością” Alfreda de Musseta i przestraszał swą trupią bladością w telewizyjnej makabresce Dumasa „Zmartwychwstanie Offlanda” jako dyżurny duch na paryskim cmentarzu, by potem tłumaczyć w Kabarecie Dudek, do czego tak naprawdę służy „Księga skarg i zażaleń”… A dzieciakom przybliżał ciepłym głosem zawiłe przygody wróbla Ćwirka…
Potrafił wzbudzić uśmiech samym pojawieniem się na scenie choćby w apaszowskim popisowym numerze piosenkarskim „ Bo ja nikogo nie potrafię kochać już”, który był w jego wykonaniu scenicznym majstersztykiem.
Kobuszewski potrafił wszystko… Był aktorem kompletnym, z naturalną vis comica, bliskim każdemu, kto choć raz mógł być świadkiem jego kunsztu. A nade wszystko był tą weselszą i jaśniejszą historią naszego kraju (choćby to zabrzmiało górnolotnie) i bardzo ważną częścią życia kilku pokoleń ludzi znad Wisły. Był nami i z nami… I za to Mu z serca dziękuję… Dobranoc Państwu :)
Książki, do których warto zerknąć:
Jan Kobuszewski, „Patrzę w przyszłość (i przeszłość) z uśmiechem i radością…”
„Irena Kwiatkowska i znani sprawcy” Romana Dziewońskiego
„Sęk z Dudkiem” Romana Dziewońskiego
Wiesław Michnikowski w rozmowie z Marcinem Michnikowskim, „Tani drań”
„Na Gołasa” Agnieszki Gołas-Ners