Idźcie przez zboże! We wsi Moskal stoi albo urodziny Pani Olgi
Tak się przygnębiająco zrobiło, bo zazwyczaj do Was piszę z powodu smutnych i przygnębiających zdarzeń, związanych z czyimś odejściem.
Teraz więc będzie radośnie i optymistycznie, bo urodzinowo. Równo 82 lata temu urodziła się Olga Lipińska, której telewizyjna obecność ukształtowała mnie od mojego inkubatora rocznik 76’ i pierwszych odbiorów czarno-białej rzeczywistości wyjętej z lampowego Neptuna.
To, że Jej kabaret jest kolorowy, zdałam sobie sprawę dopiero w latach 90., gdy mój Tata kupił pierwszego kolorowego radzieckiego Rubina.
Długo żyłam w przekonaniu, że słowa: Idźcie przez zboże! We wsi Moskal stoi. - pochodzą od Mickiewicza albo innego romantycznego wieszcza.
Dopiero wkraczając w dorosłość, zdałam sobie sprawę, że Pani Olga nie cytowała…
Do szeregu wieszczów potrafiła wpleść nazwiska poetów XX wieku, których traktowała na równi z panteonem romantyków. Przede wszystkim takim wieszczem był dla Niej Gałczyński. To dzięki Oldze Lipińskiej zaczęłam patrzeć na twórczość tego poety z zupełnie innej, niż wcześniej, perspektywy.
Powszechna jest opinia wśród Jej współpracowników, że ma trudny charakter i jest znana z apodyktyczności. Ale przecież pracowała z pokorą. Wojciechem Pokorą.
Żart o pierogach ruskich w wykonaniu Pana Janka zrozumiałam dopiero po czasie, ale Rodzice szybko mi wyjaśnili, w czym rzecz.
Nigdy nie zapomnę, gdy Turecki zgryzał ziarnka kawy w zębach, a potem gościom teatru proponowano kawę, bo świeżo zgryzana…
Zblazowany i zniesmaczony resztą zespołu Pan Piotruś był dla mnie połączeniem osiołka Kłapouchego, wiecznie obrażonego Królika i Sowy przemądrzałej rodem z „Kubusia Puchatka” – do momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłam arcydzielny wykon Piotra Fronczewskiego piosenki Agnieszki Osieckiej „Pijmy wino za kolegów…”
Wtedy coś niewidzialnego chwyciło mnie za gardło i trzyma do dzisiaj, gdy przypomnę sobie te słowa i twarz Pana Piotra.
Nota bene – za scenę odegraną w serialu o Osieckiej z aktorem, nieświadomie (chyba?) parodiującym to wykonanie, należałoby twórców tego serialu „nagrodzić” Złotą Maliną lub innymi chwalebnymi słowami.
I uwielbiam Pannę Basieńkę – to jest dobry moment, żeby to w końcu wyznać wszem wobec i każdemu z osobna. Uwielbiam!
W tej niezwykle mądrej i przejmującej swoją przenikliwością i ponadczasowością błazenadzie kabaretu Pani O. możemy się przeglądać jak w kalejdoskopie każdego dnia XXI już stulecia. Bo ciągle jest on boleśnie aktualny w tym pięknym Kraju nad Wisłą… I coś czuję, że nie zmieni się to przez długie lata.
Zdrowia życzę, Pani Olgo i z serca dziękuję za życie spędzone z Pani kabaretem, gdzie każdy z moich rodaków wciąż może zadać sobie pytanie: „Mam grać?”