wolnybibliotekarz.pl

"Brat marnotrawny" - wspomnienie z dzieciństwa

Utworzono: 06-12-2020

Na przywitanie grudnia TVP Kultura odkurzyła ze swojego przepastnego archiwum X „Brata marnotrawnego” Oscara Wilde'a w reżyserii Jerzego Gruzy. Spektakl został zarejestrowany na prymitywnym telerecordingu w 1968 roku.

Dla mnie ta sztuka była zawsze jak yeti. Wszyscy artyści, których od dziecka słuchałam w wywiadach i wspomnieniach, opowiadali albo o aktorach, którzy się w niej spotkali, albo o samej komedii. Nigdy nie miałam szansy jej zobaczyć. Zawsze pozostawała w sferze domysłów, opartych na strzępkach wywiadów, wspomnień i kilku odkurzonych fotosów. Raz nawet ktoś wrzucił ok. minutowy fragment tej realizacji na YT. Z Kaliną.

Salonowa, lekka, popularna, do delikatnego uśmiechu, nie do rubasznego  śmiechu – tyle można powiedzieć o sztuce Wilde’a.

Czekałam na nią od dziecka, licząc, że TVP się w końcu zlituje i sięgnie głębiej na półkę z archiwalnymi teatrami telewizji.

Teraz czuję się dziwnie. Legenda zawsze przecież jest większa niż rzeczywistość. Piękniejsza. Barwniejsza. Czulsza. Jak smak dojrzałych czereśni zapamiętany w dzieciństwie, za którym bezskutecznie gonimy do późnej starości. Jak wspomnienie szczęśliwego czerwca, gdy miało się 10 lat i jedynym twoim problemem było, czy w podchodach na podwórku znajdziesz w porę wszystkie wskazówki. Przez te wszystkie lata „Brat marnotrawny” urósł w moich wyobrażeniach do miana arcydzieła. Przecież grali tam najwięksi ówcześni aktorzy: Holoubek, Łapicki, Kwiatkowska. Partnerowali im Jędrusik i Zawadzka. Nawet epizody są obsadzone osobowościami scenicznymi tej miary, co Hańcza czy Ludwiżanka.

Co jest zatem nie tak?

Nic. Po prostu dorosłam. Tak, jak czasem nie w porę zdarzało mi się już przeczytać książkę, którą powinnam przeczytać w dzieciństwie. Również i nie wtedy, gdy tego najbardziej pragnęłam, zobaczyłam komedię, która wówczas byłaby dla mnie artystyczną iluminacją, olśnieniem, spełnieniem marzeń o wybitnym teatrze.

Teraz oglądam tę zgrabną bulwarówkę. Uśmiecha się do mnie czarno-białą życzliwością minionych lat. Czy warto ją zobaczyć? – spytacie. Pewnie, że warto. Przypuszczam, że za niedługo TVP udostępni ją na VOD.

Co nie zmieni jednak już nigdy faktu, że ja żałuję. Bo już za późno, żeby znów być dzieckiem bezkrytycznie zakochanym w teatrze...

 

 

"Brat marnotrawny" - wspomnienie z dzieciństwa